Forum www.tvdthevampirediaries.fora.pl Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
" New soul in new body. Return from the past. "

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.tvdthevampirediaries.fora.pl Strona Główna -> Dla pisarzy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Honda
Nowy



Dołączył: 01 Maj 2012
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Parczew

PostWysłany: Wto 18:39, 01 Maj 2012    Temat postu: " New soul in new body. Return from the past. "

Zaczynamy więc od nowa.Teraz ja Tatia Petrova, której dusza jest w ciele Hanny Morgan. Jesteście zapewne ciekawi jak znalazłam się w ciele tej dziewczyny. Najlepiej zacząć od początku, od momentu, który tkwi w mojej pamięci. Moja historia jest zupełnie inna, zobaczycie historię dziewczyny która rozkochała w sobie dwóch braci. Jednak, najlepiej zacząć od początku… Historia toczy toczy się w końcu własnym kołem. Nieprawdaż ?




Nie umiałam zapanować nad strachem. Fakt, to było jedna z moich słabości niemiłosiernie kłująca moją osobowość i psychikę. Siedziałam… sama nie wierzę. Siedziałam na dachu jednego z wielu domów jednorodzinnych w okolicy. Byłam ścigana przez policję, która chyba nie do końca wiedziała co robi. Bałam się, gdyż zabrałam Reavel’owi rzecz, którą aby posiąść zabił własnego przyjaciela. W sumie zmierzałam właśnie do tego, miałam wam opowiedzieć o jego i wydarzeniu, które na zawsze odmieniło moje życie.
Nigdy nie przestałam darzyć go uczuciem, którego tak nie wiele ode mnie dostał. Byłam jego małą cząstką, która była kojącym lekiem na wampiryzm jakim został obdarzony. Teraz próbowałam się dociec, kto go przemienił. I czy uda się przywołać wampira z zaświatów. Wiem, to komiczne, ale tego właśnie chcę. Chcę odzyskać kogoś, kto mnie uratował narażając własne życie. Jednocześnie musiałam dbać o swoje, gdyż we własnym mniemaniu mogłam stracić je bardzo szybko. Policjanci, nie byli tylko gotowi mnie schwytać, ale też i zabić. Nie pozostaje mi nic innego jak siedzieć na tym dachu, póki ktoś kto ma nierówno pod sufitem rozpocznie jakąś bójkę, a ja wtedy będę mogła spokojnie zejść z tego dachu. Zapytacie, dlaczego tamten nie pofatygował się by mnie zabić. A no właśnie. On siedzi i pilnuje trumny z ciałem pewnej wampirzycy, o której wiadomo mi tyle że mówi się na nią „ Dama z Niderlandów „ Kim do licha jest ta dama ? Tego będę próbowała ustalić.
Najpierw jednak spróbuję zejść z tego dachu, zanim w przypływie adrenaliny skoczę wybawiając z kłopotu zabicia mnie tych biednych policjantów, którzy jak słupy sterczą pod domem wpatrując się usilnie w drzwi mając nadzieję, że kiedyś stamtąd wyjdę. No cóż, póki co to nie miałam takiego zamiaru.
Pochyliłam się lekko do przodu, chcąc sprawdzić czy są jeszcze tamci na dole. Wtedy ujrzałam właśnie jego. Reavel stał i rozmawiał z jednym z policjantów. Ciekawie, czego chce znowu. Wstałam ostrożnie i ruszyłam do wejścia na strych. Schodziłam powoli , by nie narobić zbędnego hałasu. Gdy znajdowałam się już w domu, starałam się znaleźć tylne drzwi, wychodzące na ogród. Powoli skradałam się w ich kierunku, tak by nie zaalarmować, straży stojącej przy samych drzwiach wejściowych. Oparta o ścianę , skuliłam by móc lepiej obserwować sytuację przez szybę w drzwiach. Na moje szczęście było to lustro weneckie, także mogłam spokojnie patrzeć na zachowanie tego człowieka. W sumie, człowiekiem to on nie był. Był istotą pragnącą krwi jak najdroższej rzeczy na świecie. Mógł rozerwać szyję człowieka z nienaganną łatwością, by wyssać z niego krew do ostatniej kropli i pozostawić go martwego nawet na środku drogi. Zabijanie leży w jego naturze, nikt tego nie zmieni.
Przebywałam w tej pozycji, jeszcze przez chwilę. Zanim odważyłam się wstać i szybkim ruchem podążyłam do drzwi. Kiedy już znalazłam się poza domem, mogłam spokojnie odetchnąć. Jednak to nie był koniec moich kłopotów. Teraz musiałam dostać się do bramki prowadzącej na ulicę. Czułam się jak na wojnie, gdzie każdy ruch był na wagę złota a życie było cenniejsze niż kiedykolwiek.
Wychyliłam się zza domu, by spojrzeniem ocenić sytuację. Szybko schowałam jednak głowę, nie chcąc się zdradzić. Zdecydowanym ruchem wstałam i ruszyłam do bramki. Starałam się nie myśleć, zapomnieć o tym co wydarzyło się ponad miesiąc temu. Musiałam opanować emocje, by czasami nie trzasnąć bramką. Dźwięk dobiegający z tej strony, mógłby dobiec do uszu policji , a w szczególności tego skurczybyka Reavela. Nienawidziłam go za każdy krok, który stawiał na tej ziemi. Za każdy ruch, który wykonywał. Cała ociekałam nienawiścią do niego. Musiałam jak najszybciej stąd uciekać. I właśnie nadarzyła się okazja, której długo wyczekiwałam.

***


Byłam już ponad 35 mil od tego przeklętego domu. Nazywałam tak każdy, gdzie znajdowali mnie jego poplecznicy. Nie wiedziałam już, gdzie mam uciekać. Nawet gdybym schowała się w mysiej dziurze na końcu świata. I tu by mnie znalazł. W tej chwili nie miałam się do kogo zwrócić o pomoc. Każdy był zajęty swoimi sprawami, nie zwracając uwagi na innych. Mnie od dość długiego czasu nie widziano w mieście. Nie pojawiłam się tam od dnia śmierci Vincenta. Do tej pory, nie mogłam się otrząsnąć z myśli, że jego już nie ma. Bolało mnie każde wspomnienie o nim, chciałam zapomnieć o każdej rzeczy która ma jakikolwiek związek z nim. Częściowo nie udawało mi się to, jednak po jakimś czasie mogłam się skoncentrować na studiach i pracy. Nie wspomniałam o rodzicach, i moim przyrodnim bracie Mattim. Ci pierwsi nie chcąc mnie znać, ze względu na to że zniszczyłam ich życie odbierając im jedyne dziecko jakie mieli. Nie chcieli słuchać tłumaczeń w stylu „ To nie moja wina „ ; „ Reavel to wszystko zaplanował „ .
Nie chcieli o żadnym słyszeć. Jednak kiedy powiedziałam im o śmierci Vincenta, okazali odrobinę współczucia. W tej chwili chcieli konkretnie wiedzieć o tym , w jaki sposób zginął i przede wszystkim : kto go zabił ?

- Kochanie, wiem że to dla ciebie trudne …. Nam możesz powiedzieć – jej słowa odbijały się ode mnie jak echo od ściany w pustym pomieszczeniu.
- Kochanie ? – prychnęłam – wcześniej twierdziłaś, że nie chcesz mnie znać. To jak w końcu jest?-uniosłam głowę do góry, spoglądając na nią zapłakanymi oczami.
- Ohh… omińmy ten temat. Mów lepiej co się stało Vincentowi. – mama była widocznie zaabsorbowana wieścią o śmierci wampira.
- On… on … - nie mogłam wykrztusić z siebie słowa. Każde, które chciałam wypowiedzieć sprawiało wewnętrzny ból i rysę na duszy.
- Dalej… śmiało – matka zachęcała mnie, bym się przed nią otworzyła. Ojciec się nie odzywał. Czasami tylko coś bąknął, i powiedział że współczuje z powodu śmierci Viniego.
- On… został zasztyletowany przez własnego przyjaciela. Przez tego, któremu poświęcił uwagę by mieć go w opiece jak obiecał jego rodzicom. A on go zdradził. Przebił mu serce sztyletem. Zobaczyłam wtedy…..


Potrząchnęłam głową. Musiałam zamazać te wspomnienia o tamtej rozmowie. Ojciec wtedy rzucił, że Vincent nie potrzebie nastawiał za mnie karku. Dla niego mogłam wtedy zginąć. Po tym stwierdzeniu wywiązała się między rodzicami kłótnia. Nie mogłam patrzeć jak przeze mnie cierpi cała moja rodzina. Pobiegłam wtedy do pokoju, zabrałam swoje rzeczy. I szybkim ruchem wybiegłam z domu. Nikt nie próbował mnie zatrzymać. Mama wciąż kłóciła się z tatą. Nie wiem już jak zakończyła się ta kłótnia. Dla mnie już nie było tu miejsca. Gdy wsiadałam do samochodu, zobaczyłam na podjeździe sylwetkę Mattiego. Popatrzyłam na niego twardym i surowym wzrokiem. Nie miałam ochoty z nim dyskutować, odpaliłam silnik na znak by zszedł z podjazdu. On jak nigdy nic, zrobił to co chciałam. Nie patrząc na dom, ani tym bardziej na niego opuściłam miejsce, do którego była przywiązana od dzieciństwa.

Chłopak z którym jechałam wysadził mnie, by pensjonacie braci Salvatore. Wiedziałam, ze tu przebywa dobry znajomy Viniego, Elijaha. Pierwotny wampir, który często odwiedzał swojego towarzysza.
Nie bacząc na nic, ruszyłam do drzwi. Po chwili od naciśnięcia dzwonkiem, drzwi otworzył mi Stefano. Wysoki, dobrze zbudowany wampir dla którego każda zrobiłaby wszystko.
- Hej , Hannah. Potrzebujesz czegoś ? – z uśmiechem spojrzał na mnie. Zawsze mnie tak witał. I za każdym razem spoglądał mi głęboko w oczy. Oczekując odpowiedzi wcześniej, niż moje usta zdążą coś powiedzieć.
- Jest u was może Elijaha ? – zaskoczyłam go tym pytaniem. Zapewne oczekiwał ode mnie czego zupełnie innego, a jednak wywarłam na nim spore zmieszanie.
- Jest. Oczywiście. Wejdź – szerzej otworzył mi drzwi. Jednym skocznym ruchem znalazłam się wewnątrz pięknego pensjonatu. Stefan dał mi znak, bym poszła za nim. Spokojnym ruchem kierowałam się w stronę biblioteki, gdzie zapewne miałam spotkać poszukiwaną przeze mnie osobę.
Kiedy stanęłam przy balustradzie, w bibliotece on obrócił się w moja stronę i zamarł.
- Myślałem, że nie żyjesz …. – w nagłym tempie znalazł się przy mnie. Widocznie , był przekonany że już po mnie. A jednak jego przypuszczenia okazały się fałszywe.
- Patrz, a jednak jest inaczej. Mam interes, który dotyczy twego przyjaciela – bez żadnego słowa opuściłam pomieszczenie, i wyszłam poza dom. Nie lubiłam mówić o tej sprawie, przy kimś do kogo nie mam zbytniego zaufania. Nie chodziło mi tu o Stefana, lecz Damona. Jego ostatnie wybryki w stylu wypowiedzenia bójki komukolwiek było żałosne. Tym bardziej nie chciałam mu powierzać, jakiejkolwiek tajemnicy. Nie w tym sens.
- O co ci chodzi ? – drgnęłam kiedy usłyszałam jego głos za swoimi plecami.
- Zapewne wiesz, że Vincent nie żyje. – uniosłam brew, i założyłam ręce na klatkę piersiową.
- Żartujesz. Kłamiesz! – w szybkim tempie złapał mnie za szyję. Myślał zapewne , ze się przyznam.
- Jasne, a widok jego śmierci to tylko denny horror w telewizji, tak ? – powiedziałam stłumionym głosem, z trudem łapiąc powietrze.
- Czyja to sprawka ? – nie wiedząc kiedy puścił moją szyję, próbowałam odzyskać pełen oddech zanim zaczęłam cokolwiek mówić.
- A jak myślisz. Nie jestem aż tak durna, nie zabiłabym wampira, który ryzykował dla mnie życie – z trudem wyprostowałam się. Spojrzałam na jego twarz, która nie wyrażała w tamtej chwili żadnych emocji – Reavel…. Dorwał go i zabił. Mnie też przegnałby z tej ziemi , gdyby nie Vincent. – myślałam, że ruszy to jego zatwardziałą duszę, i skamieniałe serce.
- Przykro mi – bąknął.
- Że jak ?! – krzyknęłam – przykro ci ?! on tobie wierzył, pokładał w tobie wszelkie nadzieje. A tobie jest tylko przykro ?! – o mało nie zaczęłam płakać.
- Tak. Mi jest tylko przykro – i jak nigdy nic, odwrócił się i wrócił do domu. Nie mogłam uwierzyć, że nie zrobi nic z Reavel’em. Przecież, Vincent i Elijaha byli dobrymi znajomymi. Wręcz przyjaciółmi.
No cóż, widzę że jestem zdana sama na siebie. Odwróciłam się, o ruszyłam do parku. Możliwe, że spotkałabym tam kogoś kto byłby chętny mi pomóc. Poświęcę nawet własne życie, by zabić tego skurczybyka.

" New soul in new body. Return from the past. "


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Honda dnia Wto 12:02, 03 Lip 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.tvdthevampirediaries.fora.pl Strona Główna -> Dla pisarzy Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1